KRD wyprodukował dla korzyści własnych raport o tzw. zadłużeniu biur podróży. Zamierzonym celem takich działań, ostrzegających przed rzekomymi problemami biur podróży, jest zwiększenie zainteresowania opinii publicznej oraz, dzięki tej formie zastraszania, zwiększenie obrotów firmy wydającej certyfikaty rzetelności. Czy to przypadek, że KRD i Rzetelna Firma mieszczą się pod tym samym adresem i mają „wspólnego” wiceprezesa?
Tuż przed nachodzącym sezonem turystycznym po raz kolejny pojawił się na rynku raport o zadłużeniu biur podróży. Ta negatywna kampania medialna to nic innego jak swojego rodzaju forma szantażu i wyłudzenia od biur podróży zamówień na certyfikaty zaświadczające o rzetelności firmy. Histeryczne i nierzetelne publikacje medialne fałszują wizerunek polskiej branży turystyki wyjazdowej.
Po fali upadków biur podróży coraz ostrożniejsi klienci zwracają szczególną uwagę na kondycję finansową operatora, a tylko posiadany certyfikat, w rozumieniu niektórych, daje gwarancję udanych wakacji. Biura, nie chcąc stracić klientów, zmuszone są płacić haracz za rzeczony dokument wiarygodności.
Przeciwko takim praktykom zaprotestowała też Polska Izba Turystyki podkreślając, że cytowane przez bezmyślne media dane pochodzą od prywatnej firmy, której działalność opiera się na odpłatnym wystawianiu przedsiębiorcom tzw. certyfikatów rzetelności. Akcja wizerunkowa mająca na celu zasianie niepokoju wśród konsumentów jest więc de facto narzędziem sprzedaży.
Tuż po ukazaniu się negatywnych dla branży publikacji zaobserwować można bowiem wzmożoną akcję oferowania biurom podróży certyfikatów mających świadczyć o ich rzetelności.
Ta nieuczciwa akcja sprzedażowa to proceder, który powinien być zakazany prawem.
Z jednej strony KRD działa na podstawie istniejącego prawa, zawłaszczając sobie wyłączność na bycie sumieniem rzetelności, z drugiej jest to działalność gospodarcza nastawiona na zysk i to nie mały, skoro prezes KRD opływa w latające luksusy.
W raporcie zabrakło choćby wzmianki o tym, że tzw. zadłużenie biur podróży nie wynosi nawet 1%. Przytaczane przez media bez żadnej refleksji nad wiarygodnością pseudoraprotu kwoty, na tle wielomiliardowych obrotów branży turystycznej są niewiarygodne tym bardziej, że niewypłacalności w sektorze usług turystycznych zdarzają się niezmiernie rzadko i są zjawiskiem marginalnym, choć spektakularnym medialnie. Co gorsza, łatwość wpisywania na listę KRD dłużników podważa wiarygodność spółki działającej z jednym celem: wymuszenia nieetycznymi w biznesie metodami wykupywania bezwartościowych certyfikatów rzekomej wiarygodności.
Marek Traczyk